Do tej pory trudno uwierzyć, że tu jestem.
Jeszcze do wczoraj codziennie gnałam do pracy, by potem – znów w dzikim pędzie – lecieć po moje dwa skarby najdroższe. Godzina zero: 17.00. Do tej godziny (i ani minuty dłużej) czynne jest przedszkole mojej pierworodnej.

Dzisiaj godziny zero nie ma – i nie będzie. I tak jeszcze przez cały tydzień. Rejs po Morzu Egejskim. Cyklady. Naszą podróż zaczynamy w Atenach, w porcie Kalimaki.

tj_kolaz_ateny

Dzień I – Ateny, port Kalimaki

Przylecieliśmy do Aten w sobotę po północy 25-cio osobową ekipą. Przed przyjazdem na lotnisko w Modlinie nie znałam nikogo z załogi swojego jachtu. Po przylocie do Aten już wiedziałam, że na lepszą ekipę nie mogłam trafić. Będzie dobrze!

Z lotniska do ateńskiego portu Kalimaki przybyliśmy w ratach – 20 osób busem, 5 taksówką. Firma wynajmująca nam łodzie miała zostawić jeden z zarezerwowanych przez nas jachtów otwarty – tak, byśmy mieli gdzie się podziać przez resztę nocy. Coś jednak najwyraźniej nie poszło zgodnie z planem, bo obiecanej łodzi nie znaleźliśmy, mimo iż przemierzyliśmy cały port wszerz i wzdłuż. Ciężko nam było przyjąć to do wiadomości, ale takie były fakty. Łodzi po prostu nie było. Zniechęceni i znużeni chwilę przed 2.00 trafiliśmy do jednej z restauracji portowej. Zalegliśmy zatem wraz z bagażami na wygodnych fotelach i kanapach klimatycznej werandy restauracyjnej, składając z wdzięczności za gościnę niewielkie zamówienie… No cóż. Restauracja jest czynna do 3.00, więc mamy godzinę. Co potem? Zobaczymy…

Zostaliśmy do rana. Obsługa restauracji bez zdziwienia wysłuchała naszej prośby o możliwość spędzenia nocy pod ich ażurowym dachem. Nasz zachwyt mieszał się z niedowierzaniem. Ale jak to? Tak po prostu? Możemy tutaj zostać?
Tej nocy poznaliśmy skalę słynnej greckiej gościnności i życzliwości.
To będą stałe towarzyszki naszej podróży po wyspach Grecji.
20160925_122400

Dzień II – początek rejsu: wyspa Kea

Przez pierwszy dzień rejsu na morzu towarzyszyła nam idealna pogoda. Idealna biorąc pod uwagę niewielkie doświadczenie załogi. Większość z nas pierwszy raz żeglowała po morzu, a dla części (jak na przykład dla mnie) był to w ogóle pierwszy rejs w życiu. Dlatego właśnie pogoda w ten pierwszy dzień naszej przygody żeglarskiej była wręcz idealna. Wiatr na poziomie 4. Relaks w czystej postaci. Co nie znaczy, że kapitan odpuścił kwestię szkolenia przypadkowej załogi. Co to to nie! Już pierwszego dnia zagonił nas do stawiania żagli i kierowania łodzią. Nawet mi udało się dorwać do steru! I chyba nawet nie szło mi tak całkiem beznadziejnie… Ale, ale – żebyście nie myśleli, że podróż na morzu wiąże się tylko i wyłącznie z przyjemnościami. Nie ma opcji, żeby początkujący żeglarz umknął przed objawami słynnej choroby morskiej. Nie liczcie na to! Jest natomiast prosty sposób, żeby się jej pozbyć. A może nawet dwa?

Ja sprawdziłam pierwszy – jak tylko poczułam, że robi się niebezpiecznie, zeszłam pod pokład do kajuty i przespałam objawy. To załatwia dwie kwestie – przez sen organizm przyzwyczaja się do nowych, chwiejnych, warunków, a przy okazji można się wyspać, co nie jest bez znaczenia podczas takiej podróży.

Dwie godzinki – i można śmiało wrócić do żywych – czyli tych, których choroba morska nie zmogła i dzielnie działają na pokładzie, ciesząc się słońcem i wykonując manewry. Trzeciego dnia żeglugi z radością stwierdziłam, że przymusowa drzemka nie jest mi już potrzebna.

Z relacji kolegi z zaprzyjaźnionego jachtu wiem, że można też spróbować mocniejszej kuracji „dla twardzieli”, przepisanej bezpośrednio przez kapitana: Źle się czujesz? Jazda do steru! Odpowiedzialne zadanie i adrenalina z nim związana sprawi, że w trzy minuty zapomnisz o wszelkich dolegliwościach związanych z choroba morską.

***

Kea – pierwsza wyspa do której przybiliśmy, przywitała nas spokojną, leniwą atmosferą maleńkiej urokliwej miejscowości. Wybrzeże składało się głównie z miłych restauracyjek i sklepików z lokalnymi drobiazgami. Wystarczy wybrać knajpkę wg własnego uznania i zasiąść do pysznego, greckiego posiłku. A jak się jest miłym i wzbudzi się sympatię właściciela knajpki, można nawet zasłużyć na poczęstunek, w formie lokalnego deseru: Revani. Charakterystycznego w smaku „ciasta” z kaszy manny… Niestety – ten miły gest ucieszy tylko wybrańców.

Po sytej kolacji – zachęceni piękną pogodą – poszliśmy na spacer wzdłuż wybrzeża wyspy. Po dobrych 20 minutach zostaliśmy nagrodzeni najpierw niewielką, kameralną plażą, a potem kolejną knajpką, usytuowaną nieco ponad linią brzegową. Chłodne piwo, miła rozmowa i cieszący oczy, urokliwy widok na zatokę z niewielkim kościółkiem widocznym w oddali na skarpie.

20160925_122424

Sięgnęłam po moje kolorowe buteleczki z tuszem i pędzelki. W podróż zabrałam raptem 3 kolory + oczywiście czarny, ale może coś się uda wyczarować : )

Dzień III – kierunek: wyspa Kythnos (Marina Loutra)

Wiatr był tego dnia sprzyjający manewrom – nie zmarnowaliśmy tej okazji i fajnie bawiliśmy się wykonując komendy kolejno zgłaszających się na odpowiedzialne zadanie sterników. Było przy tym więcej zabawy i śmiechu, niż profesjonalizmu – ale to w końcu wakacje. Nasz kapitan traktował nas ze spokojną pobłażliwością, nie wprowadzając nawet na chwilę nerwowej atmosfery, co nie znaczy, że nie był wymagający. Do wyspy Kythnos dopłynęliśmy dosyć późno, po fajnym dniu spędzonym na morzu.


Dzień IV – Kythnos, zatoka Fikiatha

(noc na kotwicy pośrodku zatoki)
Manewry na morzu i zatoka Fikiatha, należąca do wyspy Kythnos.
Miła odmiana – bo tego dnia zamiast płynąć pokonując określony dystans w kierunku kolejnej wyspy, postanowiliśmy pobawić się na morzu poznając tajniki żeglarskie i w miarę wcześnie wpłynąć do urokliwej zatoki, w której planowaliśmy spędzić noc. Wesołe manewry na morzu, obiad przygotowany pod pokładem, leniwe popołudnie w zatoce, kąpiel w morzu, wycieczka do kaplicy widocznej z jachtu na szczycie wzgórza… Do wyboru, do koloru. Każdy wybrał coś dla siebie, delektując się pięknym dniem i w pełni wykorzystując prawo do robienia dokładnie tego, na co miał w danej chwili ochotę. Czas w zatoce dzieliliśmy z załogą drugiej łodzi, Bolero, z którą wypłynęliśmy z Aten i z którą w tandemie zaliczaliśmy kolejne punkty na mapie. Bardzo miło wspominam ten moment podróży – począwszy od kąpieli w słońcu i w przyjemnie chłodnym o tej porze roku morzu, poprzez chwilę poświęconą na utrwalenie widoku zatoki moimi dyżurnymi pędzelkami i tuszem. Obok mnie na dziobie zasiadła Dominika z Bolero, chwilę potem dołączyły do nas dwie Anie z mojej załogi.

20160925_122444

To było bardzo twórcze popołudnie! Dzień obu załóg zwieńczył wesoły, śpiewny wieczór o bogatym nie tylko w żeglarskie pieśni repertuarze. Noc spędziliśmy na kotwicach, złączeni linami wzdłuż burt naszych jachtów.

Dzień V – wyspa Serifos

tj_kolaz_na-morzu

 

Dzień VI – wyspa Aigina

Wejście do portu wyspy Aigina nie należało do łatwych. Pierwszy raz usłyszałam jak nasz kapitan solidnie i soczyście przeklina: „Co jest z Wami, na psa chuja! Wszystko za Was mam robić?!?” Całe szczęście sytuacja została opanowana, nastroje wróciły do normy i nerwową atmosferę zastąpiła ulga i ciekawość kolejnej wyspy na mapie naszej podróży. Ja zdecydowałam się zostać przez chwilę w porcie. Potrzebowałam chwili oddechu…

20160925_122547

Ale po jakiejś godzinie dołączyłam do ekipy, zasiadając z nimi przy suto zastawionym owocami morza stole niewielkiej restauracyjki, zlokalizowanej tuż przy targu rybnym. Mniam!

Dzień VII – Ateny, port Kalimaki

Po dopłynięciu do Aten, spędziliśmy radośnie śpiewny wieczór z załogą „Bolero”, odśpiewując zapamiętale stworzone specjalnie na tę okazję „Morskie Opowieści”.

morskie-opowiesci_white_bg

Dzień VIII/IX – Ateny

Czas w Atenach przeznaczyliśmy na leniwe snucie się po stolicy Grecji. Mielismy na to niecałą dobę, więc nie próbowaliśmy na siłę zaliczyć wszystkich obowiązkowych miejsc godnych obejrzenia. Poprzestaliśmy na spacerze w okolice Akropolu i na spokojnym zwiedzaniu klimatycznych uliczek, zapełnionych po brzegi kawiarniami, restauracjami i barwnymi stoiskami, prześcigającymi się w ofercie greckich (i mniej greckich) pamiątek, bibelotów oraz dzieł sztuki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *